wtorek, 26 października 2010

Czy lenistwo się opłaca?

Mówią, że leniwy jest każdy, lecz niektórzy się starają z tym walczyć. Ale czy warto się w ogóle starać?

Na studiach mówili mi, że bycie inżynierem to sztuka doskonałego lenistwa. Jak coś Ci się nie chce robić to musisz wymyślić urządzenie/narzędzie które zrobi to za Ciebie. Dlatego jeździmy samochodami zamiast chodzić na piechotę, dlatego jemy nożem i widelcem zamiast palcami, dlatego nasze dzieci grają w Fallout: New Vegas zamiast pójść pokopać piłkę.

Ekonomia działania to jednak nie to samo co lenistwo. Lenistwo często szuka wymówek żeby nas dopaść, i to nie zawsze tylko standardowe "nie chce mi się". Niekiedy nasze wewnętrzene wymówki są dużo bardziej wysublimowane. "A niech tam, obejrzę jeszcze jeden odcinek House'a." (strasznie wysublimowane, nie?) Czasem nawet wymagają uruchomienia naszej przepastnej inteligencji żeby zrobić sobie wymyślną wymówkę. "Nie mogę posiać trawy teraz, bo w nocy na pewno będzie mróz i ptaki wyjedzą ziarna bo im będzie zimno, a woda którą podlałem trawnik zamarznie." Yeah! Jestem mistrzem wymówek.

Prawie codziennie rano mielę sobie świeżą kawę. Młynek mam rzecz jasna ręczny. Nie zużywam prądu, używam mięśni, mam pewną satysfakcję, sytuacja "win-win". Lecz gdy w sklepie widzę elektryczny młynek do kawy, zawsze się zastanawiam czy przypadkiem nie jest mi potrzebny. Chora sprawa, ale takie są realia cywilizacji konsumpcyjnej. Nieważne, że uśmiercamy niejako własne człowieczeństwo, bo wszak mamy teraz więcej czasu (młynek elektryczny mieli kawę w 15 sekund, ręcznym mieli się 115 sekund). Co z tego, jeśli te 100 sekund i tak potem zmarnujemy? A przy okazji wydaliśmy 50zł na młynek i przestaliśmy pobudzać mięśni do działania co poranek. Jak wszystko będzie łatwe, szybkie i na czole nawet nam nie wystąpi kropelka potu, to co to za życie kiedy nie trzeba się o nic starać?

Pewnie już nawet tego nie zauważamy jak kupujemy sobie udogodnienia. Robot kuchennny wyrobi za Ciebie ciasto drożdżowe, młynek zmieli kawę, japoński kibel umyje Ci co trzeba. Ale po co? W życiu nie chodzi o to żeby było łatwo. Jasne, czasem trzeba sobie ułatwić życie, szczególnie jak jakaś czynność jest szczególnie nieznośna ale gdyby faktycznie sensem naszego życia byłoby ułatwianie go sobie, to już dawno każdy miał by w domu maszynkę do obierania ziemniaków, a UE już dawno wymogłaby na ziemniakach idealne krztałty z odchyłką średnicy maksymalnie 1mm (a w Lidlu nawet do 0,5mm).

A zatem chrzanić automatyczne parkowanie, automatyczne autostrady (tak tak, Buick już 15 lat temu testował automatyczne autostrady w Kalifornii), ba, nawet automatyczne skrzynie biegów. Powajchujmy trochę drążkiem, pokręćmy kierownicą, będziemy zdrowsi i bystrzejsi. Nic tak nie wyostrza zmysłów jak parkowanie równoległe w centrum o poranku! Ciężko jest lekko żyć ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz